Stefan

Stefan Zabłocki

Stefan Zabłocki urodził się w 1930 roku w Łodzi. W roku 1940 wraz z rodzicami wyjechali do Kielc, tu mieszkała większa część rodziny ze strony ojca. Wszyscy trafili do kieleckiego getta. Cała trójka cudem uratowała się przed deportacją do obozu śmierci w Treblince. Kolejny cud uratował Stefana przed śmiercią 23 maja 1943 roku kiedy uciekł z grupy kilkudziesięciu dzieci przeznaczonych na rozstrzelanie (wszystkie z nich – w wieku od kilku miesięcy do 13 lat zostały następnie zgładzone na kieleckim cmentarzu żydowskim). W 1944 roku trafił Auschwitz a następnie obozu w Braunschweig. Obóz wyzwolili Amerykanie, Stefan Wówczas miał 15 lat, ważył 25 kg i miał 128 cm wzrostu. Wraz z ojcem po wojnie udali się do Szwecji, tam Stefan odnalazł matkę. Dziś mieszka w Malmo, jest emerytowanym inżynierem budowy dróg.Auschwitz1

Ze wspomnień Mani Feferman

Najpierw przemocą oddzielili 43 dzieci od ich zdjętych grozą rodziców. Dzieci od 3 lat do 10 były ponad wiek dojrzałe. W całkowitej desperacji, rodzice płakali, błagali Geyera i jego kompanów, „Miejcie litość, nie zabierajcie naszych dzieci!”. W męczarni klękali przed dręczycielami. Kilkoro starszych dzieci wystąpiło naprzód błagając: „Jesteśmy duzi i silni, możemy pracować, prosimy nie zabierajcie nas!”. Zamknięto je w domu niedaleko nas, żołnierze z Bronia automatyczną zostali ustawieni na straży dziecięcego więzienia. (…) Następnego dnia polscy robotnicy przynieśli nam mrożącą krew w żyłach wiadomość. Wszystkie dzieci zostały zamordowane w dniu arestowania. Mieszkańcy okolic żydowskiego cmentarza znaleźli ich świeże groby. Zmaltretowane małe ciałka były ledwo przykryte. Dwa dni później policja żydowska przyprowadziła do naszego obozu trzech osłupiałych chłopców. Dzieci: Szlomo Zabłocki, Warski i Żyto, którzy byli w tej grupie 43 dzieci w małym domku zakopali się w ciemnej dziurze na strychu.Stefan i Bogdan Białek

Stefan Zabłocki:

Pamiętam, że pewnego dnia ktoś złapał mnie za kark i wtrącił do baraku. Krzyczałem, że chcę do moich rodziców, bo domyślałem się, co mnie czeka, ale nikt się tym nie przejmował. Razem ze mną znalazło się tam jeszcze dwóch chłopców. Zobaczyliśmy, że w stropie jest dziura, przez którą można wejść na poddasze i tam się schowaliśmy.Nic nie widzieliśmy, ale słyszeliśmy silniki aut, marsz dorosłych, krzyk i płacz dzieci. Potem dowiedziałem się, że te dzieci – 45 osób – zostały zabite. Najmłodsze miało 15 miesięcy, najstarsze 13 lat. Dużo z nich znałem, bo się razem bawiliśmy Nie było dobrze być dzieckiem w Oświęcimiu,
cmentarzbo zawsze byłem głodny. Widziałem jak jeden transport za drugim szedł do krematorium, dym wychodził z komina i czuło się zapach palonych ludzi. Miałem to szczęście, że byłem z tatusiem, ale nie wiedzieliśmy, co z mamą, bo kobiety miały oddzielny obóz. Mieliśmy dużo szczęścia, bo w 1944 roku wzięli nas do wagonów i przewieźli do obozu w Braunschweig. Jakim człowiekiem trzeba być, żeby stanąć przed takimi dziećmi i z zimną krwią je zastrzelić? A potem może wrócić do domu i bawić się z własnymi dziećmi. Kto to może sobie wyobrazić? Ale wtedy zabito nie tylko te 45 dzieci. Bo przecież każde z nich gdyby tylko mogło dorosnąć to również może dochowałoby się swoich potomków tak jak ja – mam troje dzieci, dziewięciu wnuków i jednego prawnuka. W takim razie ci mordercy zabili nie tylko 45 dzieci, ale może nawet 150 osób. 45 żydowskich dzieci – kto wie, czy może tam nie zastrzelono nowego Alberta Einsteina albo Marka Chagalla? Całe to zło przyszło z nienawiści. A nienawiść jest najgorszym uczuciem. Nienawiść niszczy nie tylko tych, którzy są nienawidzeni, ale także tych, którzy nienawidzą.